piątek, 4 lutego 2011

Biwak (przed) Wyprawowy za Nami!

W ubiegły weekend odbył się pierwszy Biwak na którym działo się bardzo dużo, co postaram się krótko streścić:

Przyjechaliśmy wszyscy mniej więcej punktualnie, 19 30. I odrazu zabraliśmy się do robienia kolacji. Szybko okazało się że mamy małe braki spowodowane tym że nie wszyscy co się zapowiadali przyjechali( nie ładnie) przez co nasz prowiant nie był kompletny. I tak o to kolację musieliśmy zjeść bez masła, nie było twarożku, i popijać musieliśmy nie za dobrą herbatę, ale na szczęście nasz kucharz z drobną pomocą zdziałał cuda, i wyszła nam nie banalna aczkolwiek prosta i przedewszystkim bardzo smaczna kolacja.
Potem obejrzeliśmy film... Niesamowity... każdy znalazł w nim scenę która go poruszyła, i natchnęła, albo naładowała mocą odkrywania ( przynajmniej autora tych słów).
Banałów jak iście spać nie ma chyba co opisywać.
Od rana zaczęliśmy wytężoną pracę umysłową. ( idea metoda program!! ) Ułożyliśmy całkiem zgrabną rakietę i model "gościa " który ukończył drogę harcerską. Po tym intelektualnym wysiłku, przyszedł czas na trochę ruchu.
 Były walki sumo-judo, oraz tzw "szabelki ".Zaraz potem przyjechał do nas Wojtek- Reporter. Zapoznał nas z trudnym pojęciem "reportażu", jak go zrobić,  czym się różni od filmu dokumentalnego ( a właściwie czym się nie różni ) i tym co nas czeka jak już będziemy robić własny. ( a będziemy! ).
Potem był obiad, i jeśli do tej pory nasz kucharz "dawał radę " to teraz dał z siebie wszystko.
- rosół z kury ( bez kostki! ),  a potem równie smaczne drugie danie.

Po obiedzie nastąpiła część szkoleniowa. Przyzwyczajaliśmy się do trzymania kijków w dłoniach i jak się ich w ogóle używa, a to wszystko pod okiem specjalisty! - pani Ewy.

Następnie  intelektualnego wysiłku ciąg dalszy. Tym razem trochę też rysowaliśmy - z różnym skutkiem.
Potem korzystając z tego ze mieliśmy gościa phm. Janka Kamińskiego, zajęliśmy się tym co naprawdę ważne, czyli problemami naszych drużyn!  Miejmy nadzieje że większa część zostanie dzięki temu rozwiązana.

Czas na kominek. Na nim każdy z nas miał coś do powiedzenia o swoich zdjęciach opowiadających pewną historię. Były różne. Od takich " o tu strzelam gola " przez historie z życia  Andrzeja Małkowskiego, do naprwdę osobistych i artystycznych.

Następnego dnia rano poszliśmy do kościoła, gdzie ksiądz wziął nas za białoruskich robotników. ( nie wiem czy to był komplement ) , potem szybkie sprzątnie, i śniadnie. Iście króleskie. (jajecznica, sałatka jażynowa, rosół z wczoraj, kakao- prawdziwe! żaden neskuik). A potem szybko przelecieliśmy przez historię ZHR - bardzo interesująca historia swoją drogą, ciekawe czy każdy jest tego świadom.

No i tyle. Pierwszy ( i ostatni) biwak za nami - ale już nie długo zacznie się  prawdziwa przygoda! Bądźcie z nami!

Szekeltoni.

1 komentarz: